Paul Auster - to dla mnie geniusz. Pokochałam go po przeczytaniu "Sunset Park" i długo wypatrywałam w bibliotece "Trylogii nowojorskiej". Aż wreszcie pewnego pięknego, słonecznego dnia leżała sobie na półce jak gdyby nigdy nic i czekała na mnie.
"Trylogia nowojorska" to trzy pozornie niepowiązane ze sobą opowiadania "Szklane miasto", "Duchy" i "Zamknięty pokój". Gdy zaczynamy lekturę, wydaje nam się, że to początek niezłego kryminału. W pierwszej opowieści bohaterem jest pisarz Quinn, który odbiera dziwny telefon-pomyłkę. Kobieta szuka Paula Austera, detektywa, a Quinn z ciekawości wciela się w tę rolę. To początek jego niesamowitej, intrygującej przygody. W drugim opowiadaniu "Duchy", mamy do czynienia z detektywem Blue, który dostaje zlecenie śledzenia pewnego mężczyzny. Z pozoru zwykłe zlecenie okazuje się być zgubne dla detektywa. W ostatnim opowiadaniu, bohaterem jest krytyk literacki, który musi się zająć spuścizną literacką swojego zaginionego, genialnego przyjaciela. Opowiadania zaczynają się niewinnie, ale z każdą stroną wkraczamy coraz głębiej do niezwykle zagadkowego, ciemnego i złowieszczego świata. Jeśli podobały Ci się książki Kafki, Paul Auster z pewnością przypadnie Ci do gustu. Jeśli nie chcesz gotowych odpowiedzi, chcesz, by książka po przeczytaniu jeszcze długo siedziała w Twojej głowie, to "Trylogia nowojorska" będzie idealnym wyborem. A po przeczytaniu "Trylogii..", koniecznie sięgnij po "Sunset Park"- fantastyczna powieść!
Pamiętam, jak kiedyś w liceum, byliśmy z klasą w kinie na filmie "Dym". Byłam wtedy strasznie zawiedziona i znudzona. Po latach wróciłam do tego filmu. Warto było.
A już niedługo kolejna recenzja, tym razem bardzo lekkiej książki - jeszcze tylko parę stron!
wtorek, 22 lipca 2014
piątek, 11 lipca 2014
Czarno na białym
Nie było mnie tu
chwilę, ale nie próżnowałam z czytaniem. Ciężko mi było tylko w końcu włączyć
komputer i opisać ostatnio przeczytaną powieść... ale postanowiłam, że
przynajmniej przez rok mojego urlopu macierzyńskiego wytrwam w postanowieniu i
muszę się tego trzymać!
Tę książkę
przeczytałam jakieś 3 tygodnie temu.
Sięgnęłam po nią w bibliotece, nie wiedząc zupełnie o czym jest. Mowa o książce
„Służące” Kathryn Stockett. Myślałam, że będzie to łatwa i przyjemna książka o
życiu służących, o tym jak to jest usługiwać innym. Ot, taka sobie lekturka do
snu. Okazało się, że książka ta porusza bardzo poważne tematy jak segregacja
rasowa i ciężka sytuacja czarnych kobiet i mężczyzn w Ameryce lat
sześćdziesiątych ubiegłego wieku, absurdalne prawa jakie wtedy obowiązywały i
różnice między konserwatywnym Południem a bardziej liberalną Północą...
Bohaterkami
książki są kobiety. Jedna z białych pań wpada na pomysł napisania książki – wywiadu
z czarnymi służącymi. Jest to pomysł szaleńczy i niezwykle niebezpieczny, bo
służącym grozi za to w najlepszym wypadku więzienie, a białej autorce – utrata
przyjaciółek i skazanie na samotność. Samo przekonanie kobiet do wyznania jest
niezwykle trudne. Późniejsze „spowiedzi” odbywają się pod osłoną nocy, z
zachowaniem wszystkich środków ostrożności. Autorka w sposób naprawdę
fascynujący opisuje relacje między białymi paniami i ich czarnymi służącymi.
Lekturze towarzyszył mi śmiech i prawdziwe łzy... Co więcej, później czytając
notkę o autorce, dowiedziałam się, że sama była wychowywana przez czarną służącą.
Tym bardziej książka nabrała dla mnie autentyzmu.
Lektura absolutnie obowiązkowa dla każdego. Pozwala
zatrzymać się na chwilę i zastanowić nad naszymi absurdalnymi podziałami na
tych lepszych i gorszych..
Jest to pierwsza
książka autorki, z niecierpliwością czekam na następne.
Zawsze po
przeczytaniu naprawdę dobrej książki mam trudności w znalezieniu kolejnej,
naprawdę dobrej. Szukałam dość długo aż wreszcie natrafiłam na kolejną perełkę
(w bibliotece nie zawsze dostanę to, co aktualnie chcę przeczytać, czasem
trzeba poczekać :)). Już
niedługo kolejna recenzja :)
Wyzwanie "Czytam
opasłe tomiska" - liczba stron: 584
Subskrybuj:
Posty (Atom)